PIĘTROWE ŁÓŻKO

Pani Van Mason usiadła obok synów przy stole w jadalni i obdarzyła ich długim, przenikliwym spojrzeniem, który oznaczał dezaprobatę, iż tak szybko dorastają. To spojrzenie trafiło w sumienia chłopców i sprawiło, że siedzieli potulnie słuchając swojej mamy. Oznaczało to jedno, kroi się poważna, rodzinna rozmowa. Obaj chłopcy mieli złe wspomnienia z takich rozmów. Jedna z nich odbyła się tuż przed rozwodem, gdy ich tata pełnił jeszcze rolę głowy rodziny. Wtedy narady dotyczyły obowiązków, że ten czy drugi nie został spełniony i ktoś musiał się za to tłumaczyć. Narady zawsze kończyły się kłótnią, a Sniv i Jason wiedzieli, ile tak naprawdę mają do powiedzenia.

Mama wzięła głęboki oddech.

- Czy przeżyjecie, jeśli zostawię was samych przez kilka dni?

Chłopcy wytrzeszczyli ze zdumienia oczy. Za tymi oczami można było ujrzeć oczekiwanie na dodatkowe wyjaśnienia.

- Moja ciocia Margaret, Marge z Southend, znacie ją, prawda, jest w szpitalu. Od czasy, gdy zmarł jej mąż, nie ma nikogo kto mógłby jej pomóc. Zamierzam zaopiekować się nią i jej domem. - Pani Van Mason obdarzyła synów przenikliwym spojrzeniem, jak gdyby czytała w ich myślach. - Myślę, że potrwa to około czterech dni, od jutrzejszego poranka. - Zauważyła ulgę na ich twarzach i tajemnicze ogniki w oczach. Chłopcy nadal nie byli pewni, czy mają tłumić radość, czy też uśmiechnąć się boleśnie. - Nie muszę znowu wynajmować opiekunki do dzieci? - Zapytała Pani Van Mason z nieco przesadzoną ostrością. Chłopcom zajęło parę minut domyślenie się, że pytanie wymaga odpowiedzi. Niechętnie, ale w tym samym czasie, pokręcili głowami.

- Nieee - powiedzieli, próbując udawać "niewiniątka".

- Dzwoniłam do mamy Niklasa. Będziecie chodzić do Edlundów na obiad. Na każdy inny posiłek kupiłam wystarczającą ilość jedzenia. Chleb jest w lodówce, możecie go wsadzić do kuchenki. - Zatrzymała się na moment z wahaniem i spojrzała na swoich synów, jakby mieli się zabić urządzeniami kuchennymi.

Jason zauważył, że mamę naszły wątpliwości i szybko powiedział:

- W porządku, wiem co robić, nie umrzemy z głodu! - po czym rzucił okiem na swojego brata. Sniv nadal nie wiedział, co powiedzieć i patrzał to na mamę, to na starszego brata i z powrotem, cały czas miał rozdziawioną buzię.

Pani Van Mason spojrzała i poddała się.

- Tylko nie zróbcie bałaganu. Jak wrócę i dom będzie pobojowiskiem to pożałujecie. Zrozumiano?

Mocno słyszalne przyjęcie warunków.

- Tak, mamo.

Później tego wieczora, Sniv i Jason leżeli jak zwykle wyciągnięci na kanapach oglądając bez większego zapału nudnawe kreskówki w telewizji. Po pewnym czasie, Sniv odwrócił się do brata. Gapiąc się w ekran, Jason trzymał palec wetknięty w nos, jak gdyby bał się, że coś mu z niego wypadnie. Gdy Sniv nie odwracał od niego wzroku, Jason zauważył to i zapytał:

- Co jest?

Z początku Sniv czekał, aż Jason wyjmie palec z nosa.

- Co będziemy robić juto, kiedy zostaniemy sami?

W końcu Jason wyjął palec i patrząc na jego koniuszek, wymamrotał:

- Nie wiem, wymyśl coś - i zaczął obrabiać swój palec siekaczami.

Sniv leżał i wpatrywał się w sufit.

- Czego przeważnie nie możemy robić?

Zastanawiająca cisza.

- Nie możemy zjeść całego opakowania lodów za jednym zamachem - wymamrotał Jason koncentrując się na palcu.

- ...albo oglądać kreskówki tak długo, aż zwariujemy! - Sniv uśmiechnął się błogo do sufitu.

- Tak - Jason zgodził się z planem. A potem odwrócił się do ekranu.

- ...i picia coli późno w nocy - Sniv skupiał się na innym temacie niż jego brat. Jego twarz zaczęła świecić i błyszczeć, jakby myślał o niezwykłych zaletach pozostania samemu w domu. Z drugiej strony, Jason nigdy nie tracił wrażenia, że jest choć trochę potrzebny bratu i powinien nim zająć się nim podczas samotnych chwil w domu. Wtedy Sniv dodał:

- ...i zapraszania wszystkich do nas!

Jason mruknął:

- Hej, nie przesadzaj.

Sniv poczuł się zbity z tropu.

- Dlaczego nie? Przecież lepiej się bawić ze wszystkimi.

- Nie jesteśmy odpowiednio wyposażeni na prawdziwą imprezę. - Jason wyglądał jak gdyby nie był zainteresowany kontynuowaniem tej rozmowy.

Jego młodszy brat spojrzał na niego, jak gdyby szukał słabego punktu u tej istoty leżącej na kanapie. Momentalnie, wyraz jego twarzy całkowicie się odmienił.

- Ale chociaż Jon mógłby przyjść, no nie?

Tak naprawdę, Sniv chciał zobaczyć jak jego brat zareaguje. Jason tymczasem stracił nagle swój stoicki spokój, ciche usposobienie i spojrzał na Sniva, którego twarz przybrała wyraz zwycięstwa, Jason złapał poduszkę i rzucił nią w brata. Instynktownie, Sniv uchylił się w bok, więc poduszka minęła jego głowę o ułamek milimetra. Jason chybił. Po chwili znalazł się nad mniejszym i słabszym bratem próbując założyć mu dźwignię na głowie. Sniv podwinął nogi i zwinął się w kulkę, aby Jason nie mógł mu nic zrobić.

- Tylko poczekaj. - Jason rzekł i obrał za cel nogi Sniva. Kuszące, białe skarpetki Sniva wystawały spod jego zwiniętego ciałka. Kiedy palce Jasona spoczęły na nich i zaczęły delikatnie muskać, zwinięta kulka wybuchła spazmatycznym śmiechem. Sniv próbował odparować atak kopniakami, ale nie mógł się pozbyć palców Jasona, które łaskotały teraz każdą część ciała, w którą mogły trafić.

Sniv złapał głośno powietrze.

- Hejjjj, przestań głupku.

Jason zszedł z niego. W głosie Sniva szumiało a jego twarz była czerwona jak burak.

- To za to, że chciałeś mnie upokorzyć. - Jason usprawiedliwił się.

- Co? Czemu upokorzyć?

- Doskonale wiesz, dlaczego.

Sniv usiadł, jego twarz nadal była czerwona i spocona.

- Jon jest MOIM najlepszym przyjacielem. Jesteśmy w tym samym wieku i chodzimy do jednej klasy.

Jason przybrał bezlitosną twarz starszego brata, jego piegi wyglądały bardziej czerwono niż zwykle.

- Więc co, każdy z twojej klasy jest twoim najlepszym przyjacielem? I czemu Jon nie może być też moim najlepszym przyjacielem?

Sniv opuścił ręce i przechylił głowę, jak zawsze gdy się sprzeczał z starszym bratem.

- A co z Niklasem i Fabim? Znasz ich dużo dłużej, no nie? No i Jonathon był tutaj tylko kilka razy. - Sniv był pewny swojego argumentu i widział, że Jason, gdy przegrywa, może użyć siły. Ale kiedy chodziło o Jonathona, Jason okazywał się być całkowicie bezbronny.

- Nie możesz mi mówić, kto jest moim najlepszym przyjacielem, a kto nie! I to kompletnie nie ma znaczenia, jak długo się znacie. - Głos Jasona zabrzmiał niezwykle defensywnie.

- To dlaczego nie możemy zaprosić do Jonathon, kiedy jesteśmy sami?

Vincent i Jason siedzieli chwilę patrząc sobie w oczy. W oczach Sniva widniał opór i bunt przeciwko starszemu bratu. We wzroku Jasona było zaś poszukiwanie pretekstu do spotkania się z Jonathonem bez Sniv. Bardziej z odruchu niż z serca, Jason uderzył swojego brata w ramię.

- Ałłł - Sniv zajęczał, mocno przesadzając i na pokaz łapiąc się za rękę. Naturalnie! Jason, gdy zabraknie mu argumentów, wykorzystuje brutalną siłę.

Głowa pani Van Mason pojawiła się w drzwiach do biblioteczki, gdzie przeglądała rachunki i wyciągi z kont bankowych.

- O co wy się znowu kłócicie, co?

Chłopcy natychmiast zapomnieli o swojej dyskusji bojąc się, że mama mogłaby zmienić decyzję, gdyby zobaczyła że się nie dogadują. Popatrzyli na nią z niewinnymi wyrazami.

- O nic, mamo - powiedział Sniv.

- Już się pogodziliśmy - udawał Jason.

Patrząc na nich z upomnieniem, jej głowa ponownie znikła w biblioteczce.

- Świnia - szepnął Sniv do brata.

- Beksa - odciął się Jason.

Wniesienie bagaży do samochodu zajęło pani Van Mason wiele czasu, aż wreszcie jej synowie mogli stanąć w przejściu i pożegnać się. Wzięła głęboki oddech i jeszcze raz spojrzała na swoje dzieci. Oboje byli porządnie uczesani, a Vincent nawet bardziej elegancki, bo założył swoje kapcie, których przeważnie nie ubierał bez zrzędzenia. Pani Van Mason zaśmiała się głośno i potrząsnęła głową.

- Wy hipokryci. Powinnam zrobić wam zdjęcie i wysłać do gazety. Rysunek satyryczny bez słów.

Sniv i Jason czekali nieruchomo. Można było zobaczyć na ich twarzach nie wzbudzający podejrzeń występek, tak że ich mama zaczęła wątpić, czy potrafią być tak dobrzy jak wyglądają. Pani Van Mason zauważyła to i spróbowała potraktować swoich synów poważnie - coś, czego większość rodziców nie robi. Złapała ich w objęcia i przytuliła do swoich policzków.

- Zajmijcie się sobą, to wszystko czego chcę - powiedziała i pocałowała ich. Następnie odwróciła się i poszła do samochodu.

Gdy wóz odpalił, chłopcy na chwilę wstrzymali oddech. Ale samochód ruszył bez problemów. Matka pomachała im z samochodu i odjechała. Sniv i Jason podbiegli do ulicy i patrzyli za samochodem. Zniknął za rogiem i ulica ucichła. Teraz są całkiem sami. Jason chciał uściskać brata, ale Sniv nagle posmutniał, jakkolwiek. Trochę sparaliżowany, Sniv stał tam koło drogi, w swoich kapciach i wpatrywał się w cichą ulicę.

- Nie mów, że to prawda - powiedział Jason - Dzidziuś już tęskni za mamusią! - "Mam nadzieję, że się nie posikałeś," chciał dodać, ale zdał sobie sprawę, że zepsułby tym cały dzień. Niezdecydowanie, poczekał aż Sniv odwróci się od ulicy i zapytał mimo wszystko - Co zrobimy najpierw?

Jego mały brat spojrzał na niego z łobuzerskim wyrazem twarzy.

Dzwonek do drzwi okazał się kompletnie niezauważony. Nie było nadziei na usłyszenie dzwonka w tym strasznym hałasie przez zamknięte drzwi. Wielkie stereo zagłuszało każdy dźwięk w domu Van Masonów, mimo to niemożliwe było rozpoznanie rodzaju muzyki, która była puszczana.

Niklas zostawił drzwi furtki za sobą i pobiegł do bramy w ogrodzie, koło garażu, wspiął się na palce i popatrzył. W ogrodzie nie było nikogo. Brama była jak zawsze otwarta. Niklas otworzył drzwi i wszedł do ogrodu za domem. Tutaj warcząca muzyka była jeszcze lepiej słyszalna, niewątpliwie dobiegała z salonu. Była to jedna z płyt Jasona "Dave Matthews Band", którą mógł puszczać tylko w swoim pokoju, oczywiście wyłącznie po cichu. Niklas próbował zajrzeć przez okno salonu, ale zasłony były zasłonięte. Potrząsnął głową i mrucząc coś o świrach i wszedł przez tylne wejście prowadzące do kuchni. Drzwi były częściowo uchylone. Kiedy Niklas wszedł do kuchni, natężenie muzyki wywołało u niego dreszcze.

Na podłodze leżało dwulitrowe opakowanie po lodach truskawkowych, zawierających tylko kleiste łyżeczki. Dwa brudne talerze w zlewie były czystym dowodem winy, czyli pożarcia całych lodów za jednym zamachem. Prawie pusta butelka coli stała otwarta na lodówce. Kręcąc z niedowierzania głową, Niklas wszedł do korytarza. Wszędzie panował bałagan. Nędznie porzucone kapcie leżały na podłodze, niektóre teczki z rysunkami były pootwierane, a ich zawartość rozsypana, niektóre rzeczy Van Mason walały się po podłodze. Przez szczelinę w drzwiach salonu wpadało światło, którego migotanie podkreślało donośność muzyki. Niepewnie Niklas otworzył drzwi.

Salon był przyciemniony, stereo darło się tak bardzo, że prawie paliło. Jedna z osób bawiła się oświetleniem, co rusz włączając i wyłączając lampy, pewnie w celu zrobienia pokazu świateł. Druga postać stała na stoliku do kawy i grała dziko na rakiecie tenisowej, niczym rockowego gitarzysta. Oboje zdjęli koszulki, zawiązali krawaty na głowach jakby to były opaski i wyposażyli się w okulary przeciwsłoneczne i części biżuterii.

"Gitarzysta" - oczywiście Jason - wzruszył ramionami, kiedy zauważył stojącego w drzwiach Niklasa. Krzyknął coś niezrozumiałego w tym hałasie. Niklas wyglądał na bezradnego. Jason zszedł za stolika i wyłączył muzykę. Dopiero wtedy, Sniv zauważył, co się dzieje i przetrwał swoje przedstawienie.

- Cześć - powiedział do Niklasa Jason, zdejmując okulary przeciwsłoneczne. Był cały spocony, jego twarz i klatka piersiowa, zresztą piękna, aż błyszczały od kropelek potu, a jego włosy przykleiły się do czoła. Na jego szyi wisiał kolorowy medalion jego mamy z lat siedemdziesiątych.

- Cześć, gwiazdo rocka - powiedział Niklas i zaczął pękając ze śmiechu. - A to co? - wskazał na ramię Jasona. Sniv, kolorowym pisakiem, narysował tam coś w rodzaju tatuażu, krwawiące serce przekute strzałą. Niklas słodko uśmiechnął się.

- Dla kogo to?

- Co, dla kogo to? - Jason podniósł rękę i popatrzał na tatuaż jakby, czegoś szukał.

- No więc, przeważnie rysuje się takie rzeczy, gdy chce się okazać komuś nieśmiertelną miłość do kogoś. Poniżej pisze się inicjały. Więc, "J" plus "kto"?

Sniv przyłączył się, także cały spocony:

- Mogę wziąć marker i to napisać.

Niklas spojrzał na Sniva:

- Więc, "J" i ...?

Jason popchnął brata.

- Nic nie rób! To nie jest o kimś szczególnym. Ale, kiedy jestem gwiazdą rocka, potrzebuję tatuażu. Powiedziałem Snivowi by narysował czaszkę, ale nie potrafił.

- POTRAFIĘ rysować czaszkę, ale nie była wystarczająco straszna dla ciebie!

Niklas milczał. Wyobrażał sobie "J + N" na tej cudnie przepoconej ręce, ale Jason nigdy by tego nikomu nie pokazał. Wykluczając Fabiana, może. A może Jonathon? Zastanawiał się czy Sniv chciał napisać "J + J"? Nie, Sniv zazdrośnie patrzał na Jasona, jakby chciał swojego najlepszego przyjaciela mieć tylko dla siebie. Ostatecznie Niklas powiedział:

- Przysyła mnie moja mama. Chodźcie do nas na obiad, jak nasi rodzice ustalili.

Sniv spojrzał na siebie. Miał na sobie stare, dziurawe, przeprane jeansy, które były trochę dla niego za małe i miał krawaty przywiązane na ramionach.

- Czy już jest tak późno?

- Chodź, przebierzemy się - powiedział Jason do brata i pobiegł na górę po stopniach.

Niklas zbadał Sniva wzrokiem bardzo dokładnie. Opaska na głowę wyglądała na nim niezwykle dobrze i nigdy nie widział go w tak ciasnych jeansach. Sniv wyczuł jego spojrzenie i poczekał chwilkę. Niklas podniósł wzrok i poczuł się zażenowany.

- Świetne przebranie - wyjąkał.

Sniv nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się zażenowany. Potem poszedł za Jasonem na górę. Niklas obejrzał się za nim. Jak zazdrościł Snivowi, że ma starszego brata! Jason i Vincent szybko się umyli. Ponownie ubrali swoje normalne ubrania, umyli buzie i ułożyli włosy, ale nadal wyglądali na trochę zmęczonych.

Podczas obiadu, pani Edlund zapytała braci, jak sobie radzą. Niklas nic nie powiedział o chaosie, który panował w domu Van Masonów. Starał się milczeć podczas jedzenia i nie parskać śmiechem. Tymczasem bracia szybko pochłaniali wszystko, co pani Edlund położyła im na talerzach. Niklas zaś po prostu się obżerał, nie koncentrując się na swoim jedzeniu. Niecierpliwił się na krześle. A gdy na chwilę rozmowa umilkła, zadał w końcu pytanie:

- Mamo, czy mogę po obiedzie iść na chwilę do Jasona i Sniva?

Pani Edlung od razu wiedziała, o co synowi chodzi.

- Nie, mój drogi, myślę że najlepiej będzie, jeśli wy, dzieci, zostaniecie tutaj.

- Ale mamo, czemu? - Niklas nie mógł wytrzymać, kiedy rodzice mówili na nich "dzieci". Można nazywać Tinę i jej koleżanki "dziećmi", ale nie takich dużych chłopców jak on i Jason.

- A co będziecie tam sami robić? Narobicie tylko samych szkód, prawda?

Tina, z nieprzyjemnie spoglądając na brata, powiedziała:

- Ja wiem, co oni robią, kiedy są sami!

Niklas popatrzył na siostrę. To było zaskakujące i nawet przerażające, jak nagle jego przeważnie sennie błękitne oczy zmieniły się tak, że ich mściwość zabiłyby Tinę na miejscu, gdyby tylko rzekła jeszcze jedno słowo. Mała dziewczynka zamarła z na pół otwartą buzią i spojrzała na swój widelec i smażone jajka. Spojrzenie Niklasa zwiastowało terror na wiele tygodni, zaczynając od ukrytych ubranek dla lalek na jej wymyślonych kontaktach z koleżankami kończąc.

- Co ty wiesz o science-fiction? - Niklas próbował zmienić temat.

- Nieważne, zostajecie tutaj, chłopcy. - Pani Edlund powtórzyła to raz jeszcze. - Nie ma niczego, w co nie moglibyście się tutaj bawić. Może jeszcze jedno jajko, Vincencie, kochanie?

Po obiedzie chłopcy pobiegli do góry do pokoju Niklasa i zamknęli za sobą z trzaskiem drzwi. To był znak dla Tinay, która już za nimi biegła i brakowało jej do pokoju kilku stopni. Ale mama ją zatrzymała.

- Tina, kochanie, lepiej zostaw ich w spokoju. Wiesz dobrze, jacy się robią niemili gdy przerywasz im, gdy chcą się sami bawić. Powinnaś zostać na dole, razem z nami.

Przez resztę wieczoru chłopcy zostali w pokoju Niklasa i grali kartami do gry z czarodziejami, rycerzami i elfami. Nie przykładali się za bardzo do gry, rozmawiając przede wszystkim o możliwościach ucieczki spod kontroli rodziców. Jak Niklas mógłby wymknąć się oknem w nocy i zakraść do domu Van Masonów. Jak mógłby położyć poduszki pod pościel, żeby wyglądało jakby tam był. Jak mógłby użyć prześcieradeł jako liny. Gdy nadeszła godzina 22:00, pani Edlund pojawiła się w drzwiach.

- Chodźcie chłopcy, pora wracać do domu.

Sniv i Jason cicho powiedzieli przyjacielowi do widzenia, doskonale wiedząc, że Niklas nie wykona omówionych planów.

Po ustaniu odgłosu odjeżdżającego samochodu pani Edlund, w domu Van Masonów zapanowała dziwna cisza. Pomimo, że chłopcy byli przyzwyczajeni do bycia sami, kiedy mama zostawała dłużej w pracy lub miała coś do załatwienia, poczuli że była to cisza bardziej samotna i pusta, jak gdyby dom przestał oddychać. Sniv i Jason spojrzeli na siebie. Duże oczy młodszego brata zdawały się być trochę wilgotne, więc Jason pomyślał, że Sniv się zaraz się rozpłacze.

- Jak myślisz? - wyszeptał Sniv niegodziwie. - Czy powinniśmy sprawdzić, jaka nocna telewizja jest NAPRAWDĘ?

Wyraz twarzy Jason'a powoli zmienił się ze zdumienia w jarzący się psotny uśmieszek. Zaraz potem później zbudowali sobie gniazda z koców i poduszek na dwóch kanapach w salonie i przebrali się w piżamy. Nawiasem mówiąc, Jason ma słodziutką piżamkę, trochę na niego za małą, więc widać jego cudowny nagi brzuszek. Jak można było się domyślić, kontrolę nad pilotem przejął Jason skakając po kanałach. Denne kryminały, polityczne debaty i Cary Grant całujący Audrey Hepburn nie znalazły żadnej litości pod jego kciukiem. Dopiero, gdy tajemniczy histeryczny krzyk kobiety z horroru przerwał ciszę, Jason zatrzymał się i z błyskiem w oczach zaczął oglądać groteskowe sceny na ekranie. Nareszcie! Prawdziwy śmieć, całkowicie nie przeznaczony dla dzieci! I nie było nikogo, kto mógłby powiedzieć, "wyłącz to, to nie jest dla ciebie odpowiednie".

Chichocząc, Vincent wsunął się do swojego gniazda z koców i oglądał nieznanych mu aktorów, jak próbowali uciec warczącemu potworowi. Jason ustawił głośność większą niż zazwyczaj była dozwolona, więc salon wypełnił się brzękiem i krzykami. Tęgo wyglądający mężczyzna, najwyraźniej bohater, starał się uratować kobietę i dzieci. "Musicie to zrobić!" - krzyczał jeszcze raz i jeszcze, a potem: "Chodźcie, złapcie się razem!" Wtedy coś strzyknęło i walnęło i bestia weszła przez przewody wentylacyjne. Kolejny aktor z okularami gapił się szaleńczo w kamerę, nagle coś go uderzyło i fontanna czerwonej krwi zalała ekran. Odruchowo Jason odwrócił się, by spojrzeć na swojego małego brata. Sniv leżał skulony w swoich kocach, trzymając kciuk między wargami i oglądał krwawą masakrę bez ruchu. Wtedy zauważył spojrzenie brata.

- Wiem, że to nieprawdziwe - Sniv stwierdził nie pytany.

- A może film wojenny? - Zaproponował Jason.

Sniv spojrzał z niechęcią, jego kciuk nadal był między ustami.

- Nieee, to dobre dla dzieci!

Raz jeszcze jego brat traktował go prawie jak dzieciaka. Sniv był zdeterminowany, by oglądać tylko naprawdę złe rzeczy, wszystko inne było marnotrawieniem czasu. Mimo sceptycyzmu, Jason zostawił horror. Przynajmniej akcja się zwolniła. Tęgi bohater upchnął kobietę i dzieci do samochodu - po problemach z odpaleniem i bestią prawie przyklejoną do okna - w końcu pojechali opuszczoną polną drogą. Kobieta na siedzeniu obok kierowcy - z pewnością bohaterka - wylądowała na klatce piersiowej bohatera i patrzyła na niego z miłością. Chłopcy przed telewizorem wyczuli zbliżającą się katastrofę. Naprawdę, po tym jak bohater wezwał policjanta z opuszczonej stacji paliw, spojrzał głęboko w oczy bohaterce. I wtedy się pocałowali.

- O, nieee! - krzyknął Sniv - Całują się!

- Fuuj! - Jason zawył z mdłości, odwrócił się do swojego gniazda i wsadził głowę między poduszki - Nie mogę na to patrzeć!

- To jest takieee głupie! - Sniv zawył i uderzył się w czoło - Przed chwilą widzieli najbardziej krwawe sceny a pięć minut później od razu się mamlają! To jest nie-mo-żli-we!

Jason przytaknął głową, jego nos wciąż tkwił między poduszkami.

- Ten film to kompletny niewypał!

Szczęśliwie akcja niedługo znowu przyspieszyła, ponieważ potwór ukrył się w samochodzie policjanta. Logika scenariusza była trochę nagięta, ale policjant pojechał do motelu, a wraz z nim potwór, w motelu natomiast zatrzymali się wszyscy bohaterowie i miała się odbyć cała akcja. Pierwszą ofiarą potwora była obleśna żona recepcjonisty. Chłopcy podskoczyli z radości:

- Stara wiedźma go złapie. - Bardzo podniecony Sniv skoczył tak wysoko, że sprężyny w sofie strzyknęły.

- Hej, przestań, zepsujesz kanapę - powiedział Jason.

- I don't give a shit! - śpiewał Sniv wysokim głosem w rytm skoków.

Jason zaakceptował prowokację i rzucił się na brata. Oboje wylądowali na poduszkach Sniva i zaczęli walkę. Na moment kompletnie zapomnieli o filmie i po prostu się dobrze bawili. Kiedy Sniv uwolnił się, skoczył jednym susem przez sofę i pobiegł do jadalni. Niczym wariat, Jason pobiegł za nim, poślizgnął się na małym dywaniku i wpadł na krzesła stojące koło stołu. Niepomny tego, czy jego brat jest ranny czy nie, Sniv skakał prowokująco w górę i dół śpiewając:

- Jesteś martwy czy tylko ranny? - Bez ostrzeżenia Jason podniósł się i rzucił się na Sniva, który uchylił się i uciekł. Kiedy Sniv próbował otworzyć drzwi do przedpokoju, Jason złapał go i przygwoździł do podłogi. Ze skaczącym oddechem Jason usiadł na brzuchu Sniva i złapał go za nadgarstki. Przez chwilę chłopcy po prostu łapali powietrze.

- Poddajesz się? - Zapytał Jason.

Vincent spojrzał na niego, wyczerpany, przez przymrużone oczy. Niektóre z jego loczków przykleiły się do spoconego czółka, jego policzki były różowe jak malinki a usta biły w szaleńczym rytmie serca. Jason poczuł, że ciepło pochodzące z ciała jego brata przenika przez piżamę.

- Czemu miałbym się poddać? Mam czas. - Sniv rozluźnił nadgarstki i wyglądało, że zaczyna robić mu się komfortowo pod ciężarem Jasona. Jego starszy brat wyglądał bezradnie.

- Przegapimy zakończenie filmu - powiedział w końcu.

Głos telewizora ponownie zwrócił uwagę chłopców i natychmiastowo obaj wspięli się na ich gniazda z kocy i poduszek. Jason ukradkiem przyjrzał się młodszemu bratu. Dziwnie, chciał wyłączyć telewizor i kontynuować bitwę ze Snivem. Nie mógł powiedzieć, dlaczego tego nie zrobił, może z lojalnej miłości do Jonathona lub Niklasa? Jego koc wydał się mu teraz za gorący.

Głowni aktorzy byli w połowie ostatecznej rozgrywki. Nudny motel stał cały w płomieniach, tęgi bohater wyrzucił kobietę i dzieci na zewnątrz sekundę przed tym, jak ogień wtargnął do pokoju. Nagle, gdy bohater miał się uratować, bestia zablokowała mu drogę. Momenty strachu i mnóstwo groźnych akcji. Bestia zdążyła poranić mu rękę zanim wyciągnął pistolet należący do zamordowanego policjanta leżącego w palącym się pokoju. Potwór otrzymał kilka obrzydliwych postrzałów, wpadł do ognia i eksplodował z siłą dynamitu na krwawe kawałeczki. Tęgi bohater uciekł w ostatnim momencie i wylądował w objęciach głównej aktorki. Pocałowali się na tle wielkich płomieni i dramatycznie grającej orkiestry.

- Czemu nigdy nie wzywają strażaków? - Wymruczał Jason i wydmuchał nos. Odwrócił się do Sniva. - Nie jesteś zmęczony?

Jego młodszy brat wyglądał na wstrząśniętego lub nie dowierzającego zmysłom.

- Naprawdę chcesz tak szybko iść spać? - Tak naprawdę komfortowe gniazdko uśpiło go w kila minut, ale intencje Jasona do powiedzenia mu, że czas iść spać sprawiły, że poczuł się niezręcznie. - Może teraz obejrzymy film wojenny?

Niechętnie Jason wziął pilota i przeskakiwał przez kanały. Oczywiście, chcieli wykorzystać szansę siedzenia długo po nocy, ale nie wiedzieć czemu byli już tym zmęczeni. Jason ziewnął. Wszystkie kanały wyświetlały tylko ponure programy. Nic nie przemawiało do chłopców. Z westchnieniem Jason wyłączył telewizor.

- Możemy nie spać równie dobrze jutro.

Sniv spojrzał znużenie i wszedł w to.

- No dobra.

Intymność łóżka Sniva była zwykłym złudzeniem, więc jego oczy szybko się zamknęły. Chłopcy szaleli przez cały dzień, aż do kompletnego wyczerpania. Przykrył się kołdrą po sam nos i otoczyła go cicha ciemność.

Początkowo wrażenie tego dnia pozostawało w jego umyśle chwilę przed tym jak miał zasnąć. Słyszał głos Jasona mamroczący o planach ucieczki i znajomą twarz pani Edlund patrzącą na niego karcąco. Ponownie usiadł w kącie pokoju Niklasa i słuchał brata rozmawiającego z przyjacielem o męczących rodzicach. W chwili, gdy słuchał, czas wydawał się stać w miejscu. I były tam drzwi od jego szafy. Nie miał pojęcia, co jego szafa robi u Niklasa, wiedział tylko, że musi zatrzymać ją otwartą, nie zważając na nic. Jednak, kiedy tylko chciał się poruszyć, jego ramiona nagle ważyły tony! Jason i Niklas nic nie zauważyli, musiał to zrobić sam. Wiedział, że może walczyć z drzwiami nawet całą noc, ale jego ręce i nogi były unieruchomione. Usłyszał wtedy trochę stłumiony odgłos z szafy, głęboki i drgający.

Sniv podniósł głowę z poduszki i zobaczył dookoła tylko ciszę. Realnie czuł zagrożenie dobiegające z szafy, ale w końcu mógł się ruszyć. Z zajęczym sercem myślał przez chwilę. Początkowo poczuł, że powinien uciec, ale potem sięgnął po nocną lampkę. Nagłe światło poraziło go w oczy, a ból pozwolił mu wrócić do teraźniejszości, do jego spokojnego pokoju. Mimo, że jego szafa wyglądała jak zawsze i nie było w niej absolutnie nic, co mogłoby wydawać odgłosy, Sniv czuł dziwny strach. Prowadzony przez swoje skaczące serce ściągnął koc i wstał. Trochę oszołomiony, dowlókł się do drzwi swojego pokoju, spróbował je cicho otworzyć i w ciemnym korytarzu poczuł niezwykłą chęć wejścia do sąsiedniego pokoju.

Jason jeszcze nie spał. Jak wiele razy wcześniej leżał w ciemności i medytował nad ważnymi rzeczami dla których nie miał czasu koncertować się w dzień. Po prostu nie mógł o tych rzeczach myśleć poza łóżkiem i w świetle dnia.

Kiedy drzwi się otworzyły, aż podskoczył. Mała chuda istota z kręconymi włosami, która stanęła w drzwiach, była jego młodszym bratem. Sniv wydawał się nic nie widzieć w ciemności pokoju Jasona i trzymał się kurczowo klamki.

- Co się dzieeeeeeje? - Jason ziewnął.

Dziecięcy głos Vincenta brzmiał ochryple i przytłumienie.

- Jason?

- Co jest, nie możesz spać? - Jason zapytał się trochę niegrzecznie.

Cienista figura chłopca stojąca w drzwiach była nieruchoma i zdawała się nie oddychać. Wtedy powiedział słabym głosem:

- Nic. Zapomnij. - i zamknął niechętnie drzwi.

Jason położył głowę na poduszce. Z jego bratem było coś nie tak. Pomijając codzienne uczucie, że jest w pewien sposób odpowiedzialny za Sniva, poczuł że nie może pozostawić go samego z problemami. Z krótkim westchnięciem Jason wstał i podszedł do drzwi. Pokój Sniva był oświetlony. Mały brat siedział na krawędzi łóżka i wyglądał jakby bolał go brzuch. Jego twarz zbladła, a policzki i czoło były zapadnięte. Spojrzał na Jasona jakby się czuł czegoś winny. Tylko dlatego, że przywykł do tego, zapytał:

- Jesteś chory? Zmoczyłeś łóżko?

- Nieee - jęknął Sniv. Nie moczył łóżka od lat i podejrzenia brata go zabolały. - Miałem po prostu głupi sen.

Jason zrozumiał. Ten horror musiał wtargnąć do niewinnej głowy Sniva. Momentalnie kusiło go, by go wyśmiać, ale zaraz potem zrobiło mu się go żal. Pomyślał, co jego mama by teraz zrobiła.

- Mam zostawić drzwi otwarte, znaczy się twoje i moje?

Sniv spojrzał na brata błagalnym wzrokiem.

- Jaaaaason, nie mógłbyś tu zostać? - krótkim spojrzeniem wskazał drugie łóżko w jego pokoju. Jego dwa łóżka były górną i dolną częścią zestawu piętrowego łóżka, które kiedyś bracia dzielili razem lata temu, gdy dokumenty ojca zajmowały ówczesny pokój Jasona. - Jak wtedy, gdy mieliśmy wspólną sypialnię?

Jason stał zdrętwiały w swojej starej piżamie i spojrzał na stare łóżko. To była dla niego pamiątka, ulubiona zabawka, którą nie bawił się od lat, ale się jej nie pozbył. Potem ponownie spojrzał na Sniva. Jego młodszy brat miał błagalną twarz, która zawsze wywoływała u mamy zamierzony skutek.

- Proszę.

Przeważnie Jason był odporny na ten trik, na te głębokie, brązowe oczy z długimi rzęsami i drgającymi ustami. Ale dzisiaj to zadziałało, może,dlatego, że byli sami i nikt nie mógł ujrzeć jego słabości.

- No dobra - powiedział.

Twarz Sniva momentalnie się zmieniła.

- Świetnie!

Jason miał zamiar iść po swoje koce i inne rzeczy, gdy się zatrzymał. Napotkał błyszczące oczy Sniva.

- A może byłoby lepiej, gdybyśmy połączyli łóżka jak kiedyś?

Sniv na chwilę był zbity z tropu.

- Możemy to zrobić? Nie są za ciężkie?

- Nie, jeśli zdejmiemy wcześniej materac.

Bez dalszej dyskusji chłopcy zaczęli pracować nad łóżkami, położyli materac, połączyli części, sprzątnęli łóżka i ułożyli je w odpowiedniej pozycji. W świetnym nastroju Sniv wspiął się na wyższe łóżko i popatrzał na pokój z góry.

- Ja śpię tutaj.

Jason dodał:

- Nic z tego, będzie jak zawsze! Chodź, pomóż mi!

Sniv zszedł na dół, by siąść na materacu. Po wyczerpującym przygotowywaniu łóżek, miejsca do spania były gotowe, łącznie z rzeczy do spania Jasona (oprócz jego starego misia, gdyż nagle poczuł się za stary go zabrać go ze sobą). Tylko krótka drabinka, która pierwotnie należała do piętrowego łóżka, była niewłaściwie używana przez chłopców i została gdzieś ukryta. Jason nigdy jej nie używał. Z kilkoma ruchami wspiął się na swój poziom.

- Wyłącz światło! - Zawołał i wślizgnął się pod koc.

Jeden ostatni raz, Sniv wychylił głowę poza łóżko, rozejrzał się szukając wyłącznika lampki nocnej. Zapadła w jego pokoju ciemność była kompletnie inna niż zwykle. Pomimo, że chłopcy byli całkowicie cicho i przestali oddychać, ciemność przed ich oczami wydawała się poruszać, wypełniona kolorami - w przeciwieństwie do martwej ciszy, kiedy byli sami. Bracia pozostali tak bez ruchu. Sniv pierwszy się roześmiał. Z początku trochę cicho, potem parsknął zanosząc się głośnym śmiechem i przerywając ciszę.

- Teraz śpij, głupku. - powiedział Jason upominającym tonem głosu, ale zaraził się chichotem Sniva.

- Nie mogę. Nie jestem zmęczony. - składanie łóżka piętrowego pobudziło Sniva, a w dodatku, on już trochę się przespał.

Jason słyszał jak jego brat kopał swój koc, wprawiając całe łóżko w drgania. Jason przewrócił się na brzuch i przyłożył ucho do poduszki, nasłuchując. Czuł się, jakby mógł słyszeć bicie serca Sniva, przenoszone przez poręcze i materac, jakby rejestrował nawet najmniejsze ruchy brata, poprzez wahania łóżka. Wypełniło go to ciepłym uczuciem bliskości i wspomnieniami, oraz zdał sobie sprawę jak wiele stracił. Wtulił się mocno i głęboko w swoją poduszkę, zadając sobie pytanie:

- A może będziemy opowiadać historie, jak robiliśmy to przedtem?

Przez chwilę spoczywał w milczeniu, a potem zachichotał, prawie triumfalnie, co przemówiło do Jasona.

- Dobra, ty zaczynasz - powiedział Sniv zapadając się w łóżku głębiej.

W czasach, gdy dzielili sypialnię, chłopcy obrazowali sobie wiele marzeń. Opowiadali sobie wymyślone przygody, wcielali się w ulubionych bohaterów z programów telewizyjnych. Jason miał wtedy samochód, który nie tylko potrafiłby latać, ale także wygrywałby wszystkie zawody i potrafił pływać pod powierzchnią morza, by szukać wraków statków pirackich. Sniv lubił opowiadać, że jest duchem, latającym wszędzie, nawet przez ściany, robiącym sobie dowcipy nieświadomym ludziom i zdobywającym kosz po koszu na meczach koszykówki. Najczęściej bez ich wiedzy, opowieści przeradzały się w sny. Jason zaczął:

- Czego byś sobie życzył, gdybyś miał trzy życzenia?

- Ha, chciałbym mieć nieskończoną liczbę życzeń!

- Nie, to nie działa. I nie możesz sobie życzyć magicznych mocy i innych. Możesz tylko to, co jest w realnym świecie.

- Eee, to jest nudne! Więc wieczne życie się nie liczy.

- Nie, ale czemu to jest nudne? Musisz po prostu dobrze pomyśleć.

- No dobra... - Sniv pomyślał, a jedyne co słyszał Jason, to oddech jego nosa. - O rany, to głupie! Jeśli bym sobie czegoś życzył, to chciałbym być bardzo bogaty, abym mógłbym kupić sobie wszystko na Ziemi i nie potrzebować życzeń.

Jason mruknął.

- No dobra, co życzyłbyś sobie nie rzeczywistego? Wykluczając życzenia i magiczne rzeczy.

- Hm, chciałbym być superbohaterem i móc latać przez kosmos, odkrywając nowe planety.

- Świetnie! I spotkać ekstrakosmitów!

- Taaaa, ludzi z odległych światów, ale nie tych złych kosmitów, tylko tych z którymi można pogadać.

- Ferengi i Volcanie - Jason wymienił.

- Jasne, ale nie Klingonów, bo oni są głupi.

Przez chwilę bracia milczeli marząc o swoim spotkaniu z przyjaznymi kosmitami. Potem Sniv powiedział:

- Teraz ty! Co byś sobie życzył?

Jason zastanowił się nad odpowiedzią, potem ledwo wyszeptał:

- Chciałbym, aby czas się zatrzymał. Znaczy się, nie wszystko, ale żebyśmy nie dorastali i zawsze mieli wakacje.

- Co? - Sniv był zszokowany. - Wakacje są w porządku, ale czemu nie dorastać?

- Jest dobrze jak jest, chciałbym żeby to trwało wiecznie. Nie chcę dorosnąć, nie chcę pracować. I nie chcę byście wy dorośli.

Sniv nie polubił pomysłu bycia młodszym bratem wiecznie i na zawsze.

- Ale... Wyobraź sobie, nigdy byś nie mógł prowadzić samochodu! I nigdy nie będziesz miał tylu pieniędzy, co dorosły.

- Wiem... Ale chciałbym mieć sekretny supersamochód i nikt by nie wiedział, że go mam. Tak, jak nikt nie wie, kim jest Superman. Więc po co mi pieniądze?

- Ale jeśli chciałbyś, żeby nikt z nas nie dorósł, to byłbym w tym i ja.

Jason położył się na boku.

- Naprawdę chcesz dorosnąć? Chodzić do szkoły, aż zdasz? Z tymi wszystkimi testami? I wszystko po to, by jeszcze ciężej pracować i nigdy nie mieć prawdziwych wakacji.

Sniv zachichotał.

- Nie, będę superbohaterem i nie będę pracował.

- Hej, teraz na serio! Chcesz dorosnąć?

Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.

- Nie wiem.

- Myślę, że lubisz dzielić ze mną sypialnię? To znaczy, uwielbiam mieć pokój dla samego siebie, ale w nocy jest o wiele zabawniej być razem, nie sądzisz?

- Yhy.

- Ale gdy dorośniemy, nie będziemy mogli nawet o tym pomyśleć. - Jason słuchał w ciszy. Jakkolwiek jego brat nie odpowiedział więcej, nie było ruchu na łóżku u góry. - Śpisz?

Moment nieskończonej ciszy, a potem chichot.

- Nie.

Jason zdał sobie sprawę, że jego brat nie lubi tego tematu. Usiadł na łóżku i przechylił się na bok, by widzieć głowę Sniva leżącą na poduszce. Jego krew pulsowała mu w głowie, utrudniając oddychanie.

- Wiesz, czego jeszcze dorośli nie robią?

Sniv obrócił się. Ta barwa głosu Jasona oznaczała, że jest to wstrętny podstęp. Jason sturlał się na dolne łóżko Sniva, jak robił to wcześniej. Sniv usiadł i ochoczo zrobił miejsce na łóżku. Był prawie wdzięczny, kiedy jego brat zszedł na dół, by go odwiedzić, jak kiedyś, gdy mieli trochę się poszturchać lub stoczyć bitwę na poduszki. Ale z początku Jason siedział cicho na kocu i wydawało się, że czeka.

- Czego chcesz? - Zapytał Vincent udając lekkie oburzenie.

Jason wykorzystał sytuację. Jego brat dobrze wiedział, na czym polega ta gra i przyłączył się do zabawy, jak tylko dziecko potrafi. Bez ostrzeżenia Jason skoczył na chudą figurę Sniva i zaczął szczypać każdą część ciała, piszczącego i podskakującego chłopca, którą tylko mógł dosięgnąć. Kiedy Jason dotarł do tyłka Sniva, mały brat zadławił się. Niezdecydowanie, Sniv musiał się krztusić i śmiać w jednym momencie. Jason zdecydował, że lepiej usiądzie na nim i wtedy łatwiej go przytrzyma. Powoli, Sniv odzyskał oddech.

- Szczypanie tyłka jest nie fair! - ujadał i śmiał ze swojego własnego narzekania.

- Więc, donieś na mnie! Dlaczego nie zadzwonisz na policję i im nie powiesz? - pokazał dzwoniące dziecko, trzymając rękę jak telefon - Szczypanie tyłka jest nie faiiiiir! - pękał ze śmiechu nad tym wyobrażeniem, ale nie zapomniał o swoim prawdziwym celu. Teraz skupiał się tylko na tyłku Sniva ignorując dwie małe z desperacją wymachujące dłonie.

- Na pomoc, ratunkuuu, szczypią mi tyłek! - Sniv krzyczał donośnym, chrapliwym głosem i znowu się śmiał. Ostatecznie stracił oddech i musiał się poddać, pozostawiając tyłek na łaskę Jasona. Słuchając krzyków bólu i słabości Sniva starszy brat w końcu przestał.

- Mogę się założyć, że twój tyłek jest tak rozpalony, że świeciłby w nocy. - Powiedział Jason.

Przez ich bitwę na dolnym łóżku było naprawdę bardzo gorąco. Ciepło z ciał chłopców połączyło się i czuli się niczym w łaźni parowej. Sniv wytężył całą swoją siłę. Jason dobrze wiedział, że jego brat będzie się chciał na nim zemścić, ponieważ to była część zabawy. I Jason bawił się w to, prawie bez oporu. Sniv wyciągnął się wzdłuż brata, tak by mógł usiąść na jego klatce piersiowej i przycisnąć go do łóżka. Wtedy poruszył się jeszcze bardziej w dół na plecy Jasona by go przytrzymać. Jego policzki dotarły do miejsca nagiej skóry, której stara piżama nie zasłaniała, między spodniami a koszulą. W ciemności był zdolny do odkrycia miejsca, gdzie talia kończyła się dwoma wypukłościami i małą szparą między nimi. Podczas gdy reszta Jasona pachniała jak mydło, ten organ się wyróżniał, nie była jednak to nie przyjemna scena, wręcz przeciwnie. Instynktownie, Sniv zaczął dmuchać w tę okrągła dziurkę między pośladkami. Jason odpowiedział na to krótkim parsknięciem i chichotem, przyciszonym przez koc.

- Co ty robisz? - mruknął niewyraźnie.

Sniv zaśmiał się pożądliwie.

- Sprawdzam, czy dobrze umyłeś tyłek. Bo już go czuć!

- Nieprawda! To, co czuć, to twój pokonany tyłek.

Z plasknięciem ręki Sniv klepał pośladki, aż nie zaczęły się trząść.

- A teraz będziesz miał przetrzepany tyłek. - powiedział i zaczął grać na tyłku Jasona jak na perkusji obiema dłońmi. Jego starszy brat przez chwilę tak leżał, ale potem obrócił się na plecy, tak że Sniv się z niego ześlizgnął (nie wiedział o tym, ale miał nadal opuszczone spodnie z piżamy, według Sniva to był cudny widok, chciałbym to widzieć). Wtedy młodszy brat bojąc się, że Jason zaatakuje zeskoczył z łóżka, płacząc:

- Nie bij mnie! Nie bij!

Jason zeskoczył z łóżka, a w następnym momencie usłyszał uderzenie i pełen bólu jęk. Sniv uderzył się w jakiś mebel. Wtedy padły łzawe przekleństwa.

- Głupie łóżko!

- Co się stało? - zapytał Jason, który mógł tylko zobaczyć jakieś cienie, ale nie swojego brata.

Vincent podszedł kulejąc do łóżka.

- Moja noga! To boli tak... cholernie! - jeśli w pobliżu byłaby jego mama, zapewne pobiegłby z płaczem. Ale wiedząc, że nie może oczekiwać pocieszenia od brata, łkał.

- Czy jest złamana? - Jason podejrzewał najgorsze.

- Nieee, walnąłem się w biurko, ale boli jak diabli!

Jason powiedział:

- Lepiej wróć tutaj i połóż się do łóżka.

Usiadł w rogu łóżka i czekał, co zrobi cień jego brata. Sniv kulejąc usiadł koło Jasona. Wzdychając trzymał się za nogę. Jason czuł, że Sniv chciałby się wypłakać, ale nie robił tego, bo straszy brat był w pobliżu. Przeważnie Jason reagował tak samo, kiedy się zranił, ale nie mógł dojść, czemu Sniv nie płacze, kiedy to by pomogło. Zaskoczony barwą swojego głosu zapytał:

- Chcesz, żebym cię pocieszył?

Jego brat pociągnął nosem.

- Jak chcesz to zrobić?

Jason nie mógł uwierzyć, że to naprawdę powiedział. Ale tej nocy miał takie dziwne uczucie, że mógł pocieszyć brata, jak to przeważnie robiła mama. Trochę ochryple powiedział:

- Przytulę cię.

Na moment zapanowała niemożliwa cisza. Sniv nie był pewny, dlaczego jego brat chce nagle bawić się z nim w "mamę i dziecko", nie mógł sobie jakoś wyobrazić, że Jason mówi to na serio. Ale kiedy się nad tym zastanawiał ramiona jego brata objęły jego klatkę piersiową. Sniv zachował ciszę, zaskoczony przez nagłą miłość okazywaną przez brata. W jakiś sposób zapomniał o bolącej nodze. Potarł ją lekko i trzymał w rękach by ogrzać.

Jason szepnął:

- Jeśli się położymy będę mógł cię jeszcze mocniej przytulić. - I z lekkim naciskiem położył brata na boku. Sniv był zszokowany, że Jason okazał tak wiele miłości, ale w dziwny, ekscytujący sposób spodobało mu się to. Noga Jasona poległa na udach brata, a jego ramiona spoczęły na klatce piersiowej Sniva. Braciszek wzdychnął głęboko.

Chłopcy leżeli cicho razem i rozkoszowali się bliskością. Z otwartymi oczami Jason wdychał każdą emocję sytuacji. W jego rękach znajdował się mały oddychający cień, ze słyszalnym biciem serca w środku. Ciało młodszego brata rozgrzewało jego klatkę piersiową. Te krótkie brązowe loczki tuż przed jego nosem pachniały kąpielą z bąbelkami. Ten delikatny oddech był wdychany przez nos Sniva.

- Już ci lepiej? - Jason delikatnie zapytał. Ale nie było odpowiedzi. Był prawie pewny, że Sniv już śpi. Jason zamknął oczy i cofnął się do momentu, gdy był zazdrosny o brata i jego brat go nie rozumiał. Kiedy zdał sobie ponownie sprawę jak bardzo kocha Sniva, znowu poczuł to czułe ciepło i dobroć. Nieraz Jason chciał, aby jego ojciec wrócił i dał Snivowi wielkie lanie. A czasem myślał nawet o mieszkaniu z tatą, dla pozbycia się brata, jednakże wiedział, że jego tata ma dziewczynę, której on nie znosi i która by nie pozwoliłaby mu tam mieszkać. Tej nocy Jason poczuł żal, że chciał żyć gdzieś bez brata. Cicho, powtórzył pierwsze z trzech życzeń, żeby czas stanął i aby nigdy nie dorośli. Może się sprawdzi, kto wie?

Jason potrząsnął nosem wśród kręconych włosów, a następnie dał zimnej szyi Vincenta długi, delikatny pocałunek (Sniv powiedział, że było ich więcej. Podobno nie spał, gdyby tylko Jason to wiedział). Sniv poruszył się powoli w swoim śnie, robiąc dziwne odgłosy z językiem i ustami, a potem znowu zaczął głęboko i powoli oddychać.

Bez budzenia brata Jason wślizgnął się na wyższe łóżko bez wydawania jakiegokolwiek hałasu. Tak, jak zwykł to czynić.

(Podziękowania dla Jasona i Jonathana)






Autor: Niklas Edlund     Tłumaczenie: A.V.     Tytuł oryginału: "Bunkbeds"